Forum Tawerna pod Nikczemną Mniszką
Zasiądź zacny gościu i odpocznij przy kuflu miodu.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Garathor
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tawerna pod Nikczemną Mniszką Strona Główna -> Sala Wizyt
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy jesteś za przyjęciem Garathora na stałe?
Tak, jestem za.
100%
 100%  [ 12 ]
Nie, jestem przeciw.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 12

Autor Wiadomość
Garathor




Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:22, 17 Sty 2009    Temat postu: Garathor

Silny wiatr kołysał szyldem nad wejściem do tawerny. Garathor wytężył wzrok, próbując poprzez ciemność i strugi deszczu dostrzec wyrytą nazwę.
Do stu tysięcy zdechłych goblinów - mruknął do siebie - to chyba tutaj. Dla pewności wyjął pergamin z mapą nakreśloną przez Lorinel. Woda rozmyła napisy, ale dało się jeszcze odczytać ...czemn....niszk...
Zdecydowanym ruchem otworzył drzwi. Oślepiony nieco ostrym światłem zmrużył oczy rozglądając się w poszukiwaniu Rethaniela.
Gdzie się ten białas włóczy, miał tylko zapasy w mieście odnowić - pomyślał podrażniony.
Karczma była pusta. Jedynie w głębi sali biesiadowała grupa pięciu zbrojnych, których pojawienie się zwalistego orka wyraźnie wytrąciło z rytmu wznoszenia toastów. Garathor nie widząc wśród nich kobiety postanowił nie zwracać na siebie uwagi, przynajmniej do przybycie Rethaniela. Usadowił się w rogu sali, odruchowo oceniając kątem oka czy jego dwuręczny miecz nie zahaczy o belki powały. Spóźnienie towarzysza niepokoiło go.
- Miejmy nadzieję, że to nie pułapka cesarskich... - przemknęło przez myśl orka. Nim zdążył rozpiąć przemoczoną kurtkę pojawił się karczmarz.
- Coo pooddaaać? - wyjąkał z trudem.
Garathor złapał go za ramię, przyciągnął nieco do siebie i zapytał zniżając głos.
Lorinel..., Pani Lorinel..., znasz?
Karczmarz zawahał się, jednak narastający nacisk na wątłe ramię przekonał go, że orkowi zależy na odpowiedzi.
Tak, tak, znam, bywa tu każdego wieczora! - bez zająknięcia wyszeptał karczmarz.
Garathor roześmiał się w duchu do siebie. Spojrzał na swoje dłonie i tym razem parsknął głośno. -Ręce, które leczą jąkanie, kto by pomyślał.
Rozluźniony nieco, poklepał karczmarza pojednawczo.
Więc czekać będę, podaj mi tu jaką ciepłą strawę i kwartę bimbru, co by czas umilić. - rzekł łagodnie, po czym oparty wygodnie o ścianę zapalił fajkę. Po sali rozszedł się przyjemny zapach ziół z Elmore...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lorinel aep Lhyria




Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gród Grakchusa

PostWysłany: Sob 23:45, 17 Sty 2009    Temat postu:

- Co za psia pogoda... - mruknęła, przestępując próg Mniszki i odsuwając na bok błękitny parasol - Bez urazy, Cierń! - rzuciła wgłąb karczmy i zamknęła za sobą drzwi. Z bólem w oczach spojrzała na ubłocone do kolan spodnie - To jakiś koszmar... bez urazy, Ved - dodała ciszej.

Podeszła szybki, zdecydowanym krokiem do karczmarza.
- Herbaty. Z rumem. I cytryną. Trzecią częścią soku z cytryny. I dużo cukru - wsparła się na rączce parasola i zerknęła przez ramię na wnętrze, dopiero teraz dostrzegając przybysza - A, to Pan, witam serdecznie, witam... - podeszła do miejsca, w którym siedział - To mój kącik, a tutaj, o... - wskazała na jakieś niewyraźne ślady na ścianie - tu jest podpisane "nie siadać, bo wydrapię oczy" - uśmiechnęła się pogodnie i bezceremonialnie przysiadła do orka. Zlustrowała go od stóp do głów - A wie Pan, znałam kiedyś takiego jednego... - przygryzła wargę i parsknęła cicho do swych wspomnień - Kazał mówić do siebie "Kamień", a potem przekazał mi w podarunku ślubnym wilka, którego wołali "Kamyk"... - zaczęła trajkotać, gestykulując żywo, aż z czasem szum jej słów zlał się z hałasem karczmy.

- ...dlatego też... czy Pan mnie słucha? - zmarszczyła brwi, zaraz jednak roześmiała się - Dlatego też stwierdziłam, że nie mamy zwyczaju męczyć chętnych już na samym początku. Są na to całe cztery tygodnie - klasnęła w dłonie i podbiegła do karczmarza, niemal wyrywając wrzący napój z jego rąk - Zobaczy Pan, będzie cudownie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lorinel aep Lhyria dnia Sob 23:49, 17 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanderlath




Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hestui

PostWysłany: Sob 23:56, 17 Sty 2009    Temat postu:

- ... i następnego roku nie przybył już żaden śmiałek, by próbować zdobyć rękę elfiej księżniczki - szaman wznosił kolejny toast, trzymając już dobre kilka minut towarzyszy z kielichami w ręku. - A teraz wypijmy zdrowie cesarza Aden, że ukrócił te głupie praktyki!

Szklanica bez walki oddała zawartość gardzieli orczej, później z trzaskiem opadła na mocno doświadczony blat. Wtedy to właśnie do karczmy wkroczył jakiś oroka, z mieczyskiem iście katowskim. Vanderlath popatrzył po nim, później po kompanach, na ostatek do szklanki. Pustka tamże najbardziej go zabolała. Nie zdążył jednak ruszyć rzyci, by nowy gąsiorek przynieść, gdy do Mniszki wpadła Lorinel. Nim zdążyłoby się wyrzec: "Paagrio jest największym z bogów, a Vanderlath jest jego szamanem", kapłanka już pochwyciła wojownika w sieć swych słów.
Szaman zerknął w kierunku stolika, który obiecywał utratę ślepi z mieszanką rozbawienia i współczucia. Później zaś mniej zwracał uwagę na słowa kompanów, a łowił pilnie to, co tam się mówiło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vanderlath dnia Nie 9:11, 18 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Garathor




Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 2:07, 18 Sty 2009    Temat postu:

Potok słów zalał orka nim zdążył cokolwiek sam powiedzieć. Najwyraźniej Lorinel nie znała jednego z ulubionych powiedzeń starych szamanów - "mniej słów, mniej szkód". Garathor szukał ratunku coraz pospieszniej dolewając bimbru do szklanicy, jednak na nic to się zdawało. Szczebiot boleśnie przeszywał jego umysł.
Spojrzał na grupę zbrojnych. Wyglądało na to, że bawią się doskonale, jakby przewidując rozwój wypadków. Ork oszołomiony nieco bimbrem i lawiną słów zdecydował się w końcu przerwać monolog Lorinel.
-Witaj Pani. Interesująca historia z tym wilkiem... - skłamał bez mrugnięcia okiem.
-Może zechcesz przedstawić mnie swoim kompanom? - zapytał z nadzieją, licząc na to, że Lorinel znajdzie inną ofiarę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanderlath




Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hestui

PostWysłany: Nie 9:22, 18 Sty 2009    Temat postu:

Liczył w myślach, ile zdzierży ów oroka. Był niemal pod wrażeniem, jako, że doliczył do piętnastu, gdy rozległ się apel, może nawet wołanie o pomoc. Skinieniem głowy poprosił kompanię o wybaczenie i podniósł się z ławy. Powoli, tak by nie dać szans Lorinel na zorientowanie się, iż nadchodzi odsiecz, stanął tuż za mroczną.

- Kogóż to złowiłaś w ten deszcz, Lori? - powiedział, a w jego głosie wciąż słychać było nutki rozbawienia. - Uważaj wojowniku, nim się spostrzeżesz gotowa Cię skłonić do jakiej dziwnej rzeczy. Jestem Vanderlath z plemienia Hestui, syn Urboga.

Nie czekając na zaproszenie zasiadł ze zrabowanym towarzyszom garńcem miodu w ręce. Dyskretnie mrugnął ku wojownikowi, gdy odwracał twarz, by wyszczerzyć się do Lorinel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Damrat
Rzezimieszek



Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 725
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:10, 18 Sty 2009    Temat postu:

Drzwi do Nikczemnej Mniszki otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a w progu pojawił się człowiek odziany w czarną niczym smoła skórznie, po której ściekały liczne krople deszczu. Równie mokre włosy lepiły się mężczyźnie do twarzy zasłaniając jej prawą połówkę. Wyraźnie czymś poirytowany odgarnął włosy na bok i ściągnął trzymaną na oczach maskę.
Chędożone magiczne zamki - mruknął pod nosem i gdy przechodził obok kosza wyrzucił do niego garść dziwnie powyginanych drucików i blaszek.
Damrat ściągnął z siebie mokrą kurtkę, odwiesił ją na wieszak, a gdy bystrym wzrokiem wyłowił z tłumu Vanderlatha z dzbankiem miodu, ruszył ku niemu i przysiadł się.
Co tam szaman? Rozpijasz naszą Lene? Jak nie to polej mi.
Krótkim spojrzeniem uraczył wielkiego orka, a potem zerknął ponownie na szamana i jego alkohol.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Damrat
Rzezimieszek



Dołączył: 12 Lip 2007
Posty: 725
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:19, 18 Sty 2009    Temat postu:

Rethaniel napisał:
Wpadł z impetem do karczmy, pośpiesznie zamykając drzwi. Po czym przystawił do nich ucho, nasłuchując niespokojnie. Po chwili, oddychając z ulgą, rozejrzał się po karczmie.
Przedstawiał sobą widok nieszczególny. Oko podbite, twarz opuchnięta i poharatana, szaty porozrywane, oddychał z trudem, trzymając się za żebra.
- No tak, pijak i żarłok, zawsze go można w takim miejscu znaleźć- mruknął do siebie.
Ruszył pośpiesznie w stronę orka.
- Witajta- rzucił zdawkowo siedzącym przy stole, po czym wrzasnął do orka, nie zważając ani na szczebioczącą Mroczną, ani na Szamana, który właśnie przysiadał się do biesiadników z garncem jakiegoś napitku, ani na kogokolwiek w karczmie.
- Uorek bambaryło! Miałeś czekać na mnie u kowala! Ale nie, musiałeś za napitkiem poleźć.
- I po co żeś córę kowala wymiętosił? A jeśli już to trza było kowalowi i jego pięciu synom profilaktyczny łomot spuścić, a nie mi ich na kark zwalić. Ledwo żem zdążył o mego najlepszego druha spytać, co to miał w kuźni na mnie czekać i już w ryło żem dostał. Kowala jeszcze dało się lachą położyć, ale jak na jego krzyk nadbiegli jego synowie, to już nogi za pas wziąłem, ale com dostał, to moje- opowiadał pośpiesznie, tonem pretensji.
Ork milczał.
- A Ty tu chlejesz beztrosko! Uorek zbałamucił, ylfa obili- dodał refleksyjnie.
- Wstawaj leniu, idziem kuźnię spalić, a nawet całą wiochę…trza zemsty…
Chwycił dopiero co postawiony przez Szamana na stole garniec, po czym wypił duszkiem całą jego zawartość.
- Tak, spalim całą wiochę!- wrzasnął, po czym osunął się na podłogę, sponiewierany napitkiem.
- Palić…, gwałcić…, wbijać na pal….- mamrotał przez chwilę niczym w malignie.
Po czym po karczmie rozeszło się jego głośne chrapanie, przerywane tylko sporadycznymi pojękiwaniami.


//Tutaj dalej piszemy, żeby nie trzeba było zaglądać do dwóch tematów jednocześnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nardayia




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:32, 18 Sty 2009    Temat postu:

Drzwi jednego z pokoi na piętrze otwarły się i stanęła w nich niewysoka kobieta, machinalnie przeczesując palcami i tak już mocno zmierzwione jasne włosy.
-Noż zaraza na was, ledwo żem dzieciaka uśpić zdołała, już jakoweś hałasy - oświadczyła gniewnie, przeciągając samogłoski w śpiewny, chrakterystyczny dla wyspiarzy sposób.
Właśnie tego dnia, nim rozpadało się na dobre, sprowadziła się do karczmy prowadząc za rękę dwuletniego na oko berbecia, by - jak wyjaśniła Damratowi - syn oswoił się z ludźmi i na dikusa nie wyrósł. No i ckniło się jakoś tak w samotności mieszkać na uboczu oreńskim, a ostatnimi czasy w Mniszce cisza panowała i spokój.
Starannie zamknęła za sobą drzwi, po czym zeszła po schodach, przyglądając się z uwagą nowo przybyłym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lorinel aep Lhyria




Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gród Grakchusa

PostWysłany: Nie 16:01, 18 Sty 2009    Temat postu:

Zaczęła wiercić się niespokojnie upchnięta pomiędzy dwóch orków, pod czujnym spojrzeniem Damrata i z nieprzytomnym elfem pod nogami. Z nadzieją skierowała wzrok ku Nardzie.
- Nardzia, Nardzia! - pomachała ręką w kierunku kobiety - Chodź no do nas! Patrz, to nasi nowi... chętni... - obrzuciła raz jeszcze spojrzeniem spitego długoucha - chętni...na pewno się nadadzą do chłopskiej kompaniji pijaków i ochlaptusów - skwitowała to wszystko nieco zbyt beztroskim uśmiechem - Opowiedzże nam, Panie orku, co nieco o Waszej wesołej parze - porozumiewawczo poruszyła brwiami - No i skąd taki duet? Najchudsze i największe stworzenie Paagrio razem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanderlath




Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hestui

PostWysłany: Nie 16:09, 18 Sty 2009    Temat postu:

Skinął Damratowi, gdy ten się przysiadał, kubka już wzrokiem szukając. Nagłe pojawienie się elfa nie zdziwiło nadmiernie, tym bardziej koniec morderczych zapędów, które utonęły w snu odmętach. Polał spokojnie hersztowi i uśmiechnął się właśnie ku dziewczynie z oseskiem, co to zeszła do sali głównej.

- Na zdrowie niech Ci będzie, a zamki niech otwierają się przed tobą, jak ten małż na talerzu - popchnął znaleźne naczynie, które wyłącznie przypadkiem wyglądało jak kielich liturgiczny ze świątyni Evy, ku przywódcy. - Pijta, a międzyczasie niechże co od przybysza padnie - przeciągnął ostatnie słowo z namysłem. - słów może kilka, nie kolejny długouch tym razem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nardayia




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:32, 18 Sty 2009    Temat postu:

-Wot, słaba kondycja u tych wodnych dzieci - mruknęła ni to do siebie, ni to w przestrzeń, zerkając na nieprzytomnego elfa. Lawirując między stołami dotarła w końcu do centrum wydarzeń i szturchnęła biodrem Vanderlatha, by zrobił jej miejsce na ławie. Usiadłszy podparła podbródek ręką i przeniosła wzrok na ogromnego orka.
- Ober, ja takoż bym posłuchała chętnie, kto taki desperat, że do Mniszki się nieprzymuszony pcha - oświadczyła niby to z poważną miną, ale z czającym się w oczach uśmiechem - ino nie za głośno gadaj z łaski swej, cobyś mnie syna nie obudził - machnęła wolną dłonią w stronę zamkniętego pokoju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Garathor




Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:57, 18 Sty 2009    Temat postu:

Garathor spojrzał na chrapiące zwłoki towarzysza bez cienia współczucia. Widząc wyczekiwanie zebranych ze spokojem przypalił drugą porcję ziela z Elmore.
-Skąd taka para, pytacie? Prosta to historia - zaczął pociągnowszy zdrowo z cybucha.
-Słońce nad Elmore tysiąc razy wzeszło od kiedy go znalazłem. Sponiewierany był okrutnie, bez ducha prawie. Pewno zostawiłbym białe ścierwo, ale spokoju mi nie dawało co ten chudzielec porabiał w Lesie Zmarłych. Opatrzyłem, do kryjówki zabrałem. Jak się ocknął to taką wdzięcznością zapałał, że do dziś na krok mnie nie odstępuje.
Łyknął bimbru i ciągnął dalej - Zapędów krwiożerczych mu nie brak, ale najlepiej się czuje, kiedy między nim a wrogiem widzi moje plecy, a ja też nie narzekam wiedząc, że nikt z tyłu mnie nie zajdzie - zarechotał rubasznie.
Co do mnie... - tu głos zawiesił, spojrzał na unoszące się kłęby miłego dla nozdrzy dymu i rzekł powoli - Od lat wielu w służbie starego.... Paagrio pozostaję. Mimo czasów ciężkich dla sług Pana Ognia zadań do wypełnienia nie brakuje...
Ale pożoga wojenna się rozszerza, więc i my postanowiliśmy do kompanii większej przystać, wrogów gnębić, a może i przetracony majątek łupami zasilić.
Paagrio zechciał ścieżki nasze ze ścieżkami Lorinel skrzyżować
- spojrzał na mroczną, która co rusz usta otwierała jakby chcąc koniecznie cos wtrącić.
-a Jego woli sprzeciwiać się nie należy....
Nagle Garathor poderwał się, walną pięścią w stół, dębowe dechy jęknęły, lecz zniosły uniesienie orka.
Niech więc Fortuna nam sprzyja! - zakrzyknął nie zważając na pogrążone we śnie maleństwo Nardayi.
Kielichy powędrowały w górę, tylko Rethaniel pogrążony we śnie, niczym niedźwiedź zimą, jęknął coś bełkocząc niewyraźnie - ...spalę..., poćwiartuję...,zakopię...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nardayia




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:16, 18 Sty 2009    Temat postu:

Na okrzyk orka zareagowała poirytowanym syknięciem i stłumionym bluzgiem, jakiego nie powstydziłby się najtwardszy wojownik. Niestety, większości zebranych - poza dziećmi Paagrio - umknął jego sens, a to z racji na gardłowy orczy język w jakim został wypowiedziany. Niestety, duchy ognia nie darzą włóczniczki aż takim posłuchem, jak Vanderlatha, toteż Garathor pozostał w dobrym zdrowiu i nie utracił nic ze swej męskości, nie wspominając o braku paskudnych chorób odziedziczonych po przodkach tudzież przygodnych towarzyszkach. Nic też nie wypłynęło mu z żadnych otworów ciała, a dominującym zapachem pozostał ten z fajkowego ziela.
Zerknęła na zamknięte drzwi i uniosła swój kielich - bo szkoda marnować dobry trunek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nardayia dnia Nie 22:18, 18 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alnir




Dołączył: 01 Lis 2007
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:56, 19 Sty 2009    Temat postu:

Wpadł do karczmy.
-Uwielbiam deszcz ,ale -do stu diabłów- w granicach rozsądku!
Wykonał szybki ruch dłoni przez bark, jakby chciał usunąć krople deszczu z płaszcza. Kątem oka dostrzegł grupę przyjaciół zebranych przy jednym ze stołów, po czym ruszył w ich kierunku przeciskając się przez zatłoczoną salę.
-Ahoj zebranym! W tej samej chwili przez głowę przeszła mu myśl: 'Durniu, co ty z tym 'ahoj' ciągle?!'
Przechodząc trącił coś nogą. Opuścił wzrok i napotkał buty, jakby elfie. Ignorując to począł rozglądać się w poszukiwaniu wolnego krzesła. Wreszcie przysiadł gdzieś na brzegu.
-Nardka! Zawołał zciszonym głosem. Co tu takie zamieszanie? I kto to ten z tym mieczem?
Próbując rozeznać się w sytuacji rzucił okiem po zebranych, dostrzegł zdobny kielich na blacie.
-Coście obrabowali świątynię Evy, czy jak?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanderlath




Dołączył: 24 Kwi 2008
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hestui

PostWysłany: Pon 8:43, 19 Sty 2009    Temat postu:

Toast to toast, a że Mateczka Fortuna sprzyja tym, co ją hołubią, więc wydźwignął kubek z miodem, potem bez wahania wlał jego zawartość w gardziel. Poirytowanie Nardy skwitował uśmiechem i właśnie zwrócił się do niej, gdy Illsinear dołączył do kompanii.

- Nie sycz, Nardka, nie sycz. Dzieciak ma na silnego rosnąć, nie jakie wychuchane cudo, tedy od maleńkości przyzwyczajać mu się do biesiadowania i zgiełku karczmy - podrapał się po szczęce pytanie słysząc o kielich i z uśmiechem kontynuował. - Czołem, Ill, czołem. Ot roztruchan jak roztruchan, żadnej świątyni ostatnio my nie nachodzili. Wygodnie się z niego napitki cmokta. Siadaj, zaraz Tobie jaką szklanicę przysposobim - kiwnął na karczmarza, by ten gąsiorek i naczynia doniósł. Do Damrata zwrócił się na ostatek, choć patrzył wciąż na orokę - Obaczym, herszcie, czy Mateczka im sprzyja, jako ją proszą ładnie. Do kompanii ich weźmy, okaże się, czy do siebie pasujem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Tawerna pod Nikczemną Mniszką Strona Główna -> Sala Wizyt Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin